20-12-2006, 17:50
Coś o nożu sprężynowym.
Miałem niegdyś taki sprężynowy nożyk. Wyposażony był on w uchwyt do paska, więc go sobie wpiąłem i pewnego pięknego dnia wybrałem się do sąsiedniego miasta pociągiem. Wszedłem do przedziału, siadam i ... omal się sam nim nie załatwiłem! Nie wiem jak to możliwe, ale jednak. Mimo zabezpieczenia otworzył się sam pod kurtką. Poprostu kiedy szedłem z torbą na ramieniu sam się jakoś odbezpieczył i na dodatek otworzył.
Od tamtej pory zero sprężyn! Nożyk z ostrzem otwieranym kciukiem jest o niebo bezpieczniejszy.
Miałem niegdyś taki sprężynowy nożyk. Wyposażony był on w uchwyt do paska, więc go sobie wpiąłem i pewnego pięknego dnia wybrałem się do sąsiedniego miasta pociągiem. Wszedłem do przedziału, siadam i ... omal się sam nim nie załatwiłem! Nie wiem jak to możliwe, ale jednak. Mimo zabezpieczenia otworzył się sam pod kurtką. Poprostu kiedy szedłem z torbą na ramieniu sam się jakoś odbezpieczył i na dodatek otworzył.
Od tamtej pory zero sprężyn! Nożyk z ostrzem otwieranym kciukiem jest o niebo bezpieczniejszy.